Był Wołek przy pięknej pogodzie, był podczas porannego przymrozku, niech będzie i w deszczu! Wołek, ech Wołek - czuję potrzebę kolejnych spacerów w to miejsce. Kiedy wstałam rano wiedziałam, że muszę go znowu zobaczyć. Kiedy wyszłam z domu zorientowałam się, że kropi deszcz. To nie ulewa, ale przy pochmurnym niebie zdjęcia nie wychodzą ciekawie. Doszłam do wniosku - a, co tam! Jeśli zdjęcia będą nieładne to i tak liczy się spacer. Ruszyłam, co jakiś czas robiłam zdjęcia a po każdym czyściłam z kropli obiektyw i tak doszłam na górę. Wtedy otwarło się przede mną niebo. Z lewej strony padał deszcz, a z prawej miałam dziurę w niebie, przez którą przeświecało poranne słońce. I tak już przez cały spacer. A był on dziś dłuższy, doszłam do pól położonych najniżej. I jak to często bywa - nowy kilometr, nowa ścieżka to nowy widok. Nie mogłam oderwać wzroku od zaoranego pola - bezkresnie rozciągało się i wtapiało w niebo.
Wciąż mam ten widok przed oczami. I ta dziura w niebie... i ten deszcz...