Latem tam nigdy nie szłam. Dojeżdżałam na Kocurowiec, zostawiałam auto i szłam do góry skąd roztacza się widok na pasmo babiogórskie. Nie szłam - bo poniekąd zniechęcano mnie do spacerów tą drogą. Droga w las, już nie zobaczę tam nic ciekawego, nie ogarnę wzrokiem okolicy tak jak ze ścieżki w górę. Gdy dziś podjechałam na moje ulubione miejsce do parkowania stało się jasne, że do góry na pewno się nie wespnę. Pozostawała droga lekko w dół, na wprost, w las - w zimowej szacie wyglądała pięknie i zachęcająco. Postanowiłam nią pójść.
Teraz już nie wiem czy zobaczyłam go jeszcze z drogi czy wtedy gdy wymanewrowałam autem do przodu. Zrobił na mnie jednak wrażenie - na małym rozstaju dróg, z nakryciem głowy i miotłą, oczkami z kamyczków - bałwan! Efekt cudownej zabawy dzieci śniegiem. Wahania temperatury nieco nadszarpnęły jego tężyzną, ale ciągle wygląda imponująco i stoi dokładnie tak jak opisał go Bolesław Leśmian w wierszu "Bałwan ze śniegu":
Tam - u samego lasów brzegu, Gdzie kruk - jedyny pustki widz, Ktoś go ulepił z tego śniegu, Co mu na imię: biel i nic... Na głowę śmieszną wdział czapulę, A w bok żebraczy wraził kij - I w oczy spojrzał mu nieczule I rzekł na drwiny: "Chcesz - to żyj!"
...
A dalej była ta ścieżka, którą sobie zeszłam. Po prawej wąwóz zarośnięty drzewami - to on sprawia wrażenie lasu, ścieżka biegnie dalej prosto i jest mało wydeptana, a warto w nią zagłębić się na spacer. Zasmakowałam kawałek w nowym i postanowiłam tu wrócić kolejnym razem, może będzie jeszcze śnieg i może będzie stał dalej bałwan u stóp Kocurówca.