Wczorajsze popołudnie zapowiadało niezłe przeziębienie na kolejne dni, ale "napój rozgrzewający" wg receptury znajomego wczoraj rozłożył mnie zupełnie, ale rano obudziłam się już w dobrej formie.
Dobra forma, do tego pogoda - cóż robić... Czas na spacer. W planach miałam od kilku dni Bednarze, zatrzymałam się jak zwykle pod "Skałą". Wysiadając z auta od razu postanowiłam zaczepić pana, który szedł drogą i zagadnąć o jaskinie na Bednarzach. Trafiłam doskonale - pan Jan pokazał mi te najbliższe i wspomniał o zasypanych w okolicy Zapaści. Ruszyłam więc w tamtą stronę, a mężczyzna w swoją - ale po głowie kołatała mi myśl, że pan Jan dołączy do mnie.
Chciałam wrócić na Bednarze, bo ostatnio wypatrzyłam tam przysypaną, osłoniętą jaskinię w ziemi z bardzo wąskimi ale też głębokimi wejściami. Nie dawała mi spokoju.
Dziś zgodnie ze wskazówkami mężczyzny ruszyłam do końca Zapaści, tam powinny być zasypane jaskinie. Na końcu wąwozu po prawej wznosi się wzgórze - chciałam zobaczyć co z niego widać. Oczywiście góry, przy bezchmurnym niebie - wyglądają imponująco. Kiedy odwróciłam się by zejść z powrotem na dół i szukać zasypanych jaskiń - zobaczyłam pana Jana. Bardzo się ucieszyłam, że rzeczywiście dołączy do mnie i pokaże mi to miejsce. Teraz jest mocno porośnięte drzewami, ale kiedyś tak nie było i z poziomu gruntu były zejścia do jaskiń na ok. 6-7 metrów do których opuszczano się na drabinkach. Później jaskinie zostały zasypane odpadami i teraz widać tylko jamy z obsuniętą dookoła ziemią. To nam podsunęło myśl skąd pochodzi nazwa "Zapaście". Ruszyliśmy z powrotem z panem Janem bo miałam zobaczyć jeszcze jedną jaskinię. Pan Jan oprowadził mnie nie tylko po terenie, ale również po historii okolicy. Słuchałam z ciekawością opowieści o czasach wojennych (pan Jan zna je z przekazów rodziców, pracowali przy budowie bunkrów w Czułówku), powojennych i o tych zupełnie odległych, kiedy na terenie Rybnej osiedlali się Węgrzy dając początek rodowi o jednym z najpopularniejszych tutaj nazwisk.
Pan Jan opowiadając doprowadził mnie do... tej samej jaskini, która nie dawała mi spokoju od dwóch tygodni! Rzeczywiście wejście do niej zostało zasypane ludzkimi rękami a kiedyś znajdowało się na poziomie szczelin i było szersze, Głębokość mierzona metrem budowlanym do dotknięcia kamienia wynosi ok. 3,60m. Czy te informacje uspokoiły mnie? Ależ skąd! Gdyby tak oczyścić wejście i spróbować.... O tym samym myśli pan Jan.
Bednarze - jak to Bednarze, zaskakują niezmiennie. A ludzie - jak zawsze urzekający. Dziękuję za wspaniały spacer i solidną dawkę historii.