"...Starzy ludzie opowiadają, że nocą nikt spokojnie nie przejdzie przez te łąki. Wędrowca mamią światełka, zapewne dusze potopionych tu ludzi, które prowadzą go w złym kierunku. Śmiałkowie, którzy chcieli sprawdzić wiarygodność opowiadań, po całonocnym spacerze, rano znajdowali się w tym samym miejscu, z którego wyszli..." (http://rybnamalopolska.blogspot.com/p/blog-page_3.html). W końcu decyduję się iść tam, gdzie konie z wozami zrywały się do szaleńczego galopu i wpadały do małego źródełka, z którego nigdy się nie wydostawały. Bo w tym jeziorku siedziało samo zło...Trochę z duszą na ramieniu, ale jest czas pełni księżyca, będzie jasno i pięknie. Słońca już nie widać, na niebie ciągle jeszcze jednak czerwona łuna i chmury na zachodzie, a od wschodu coraz ciemniej. Idę ścieżką, mam latarkę na powrót. Czuję się jakoś dziwnie, nawet łuna wygląda niepokojąco. Łąki zaczynają żyć własnym życiem. Z prawej strony słyszę szelest i coś obok mnie zrywa się do biegu, głośno ujada - włosy mi się jeżą na głowie. Uspokajam się trochę gdy dostrzegam oddalającą się sarnę. Idę dalej, w kierunku Czułówka, po lewej mam zagajnik. Zagajnik jest ciemny i coś uderza od gałęzi do gałęzi albo o liście. Truchleję, mam wrażenie jakby moim krokom towarzyszyły obce oczy. Same oczy. Coś nagle z tych liści furkocze a mi znowu serce podskakuje do gardła. Uspokajam się gdy zrozumiem, że spłoszyłam ptaka. Jest pięknie i tajemniczo, robi się coraz ciemniej. Rozglądam się niepewnie dookoła. Coś tu nie gra. Gdzie jest księżyc??? Dziś pełnia, której nie ma wcale na Konietopach. Z łąk odzywają się głosy, szepty, piski, z oddali słychać psy. Co się stało z księżycem? Jest coraz ciemniej więc wracam. Czy ta ścieżka nigdy się nie skończy? Co chwilę odwracam się by sprawdzić teren za sobą. Ciarki chodzą mi po plecach. W końcu docieram do auta i z ulgą wsiadam do niego. Wracając do domu zastanawiam się co się stało z księżycem na Konietopach. Czyja teraz kolej na spacer w te łąki? Wybieracie się tam dziś? Idźcie, sprawdźcie czy pojawił się już księżyc. I.... dajcie znać później, że dotarliście z powrotem do domu...