Jestem pewna, że przykuje Waszą uwagę. Albo przykuwa - jeśli poruszacie się Skotnicą. Na początku ulicy Wrzosowej od strony skał za drzewami orzechowymi ujrzycie mężczyznę. Najpierw z całej masy zieleni wyłonicie żółty kolor kamizelki odblaskowej, następnie czerwony kask na głowie. Wiek trudny do określenia. No i ten rower pod drzewem, z którego najpewniej właśnie zszedł... Spróbujcie jednak podejść bliżej. Ujrzycie wyłupiaste oczy z metalicznym spojrzeniem, dostrzeżecie piórko przy kasku - więc to może kapelusz (?), karabin przewieszony przez ramię i deskorolkę pod stopami. Całości dopełnia elegancki czerwony szaliczek pod szyją i zielony motyl zapinka. Przystojniak - nie ma co! I jeszcze potrafi narobić masę hałasu i obracać się.
Że to dzieło pana Andrzeja - dowiaduję się kiedy postanawiam przyjrzeć się lepiej owemu cudakowi. Między grządkami pracuje mężczyzna i zaczynam z nim rozmowę. Pan Andrzej zrobił go dla swojej wnuczki - do pracy wykorzystywał wszystko to co było w domu zbędne. Nogi i tułów ma wypchane niepotrzebną folią bąbelkową, którą zabezpiecza się towar w transporcie.
Strach może się obracać na deskorolce a karabin ma nawet spust.
Udał się panu Andrzejowi cudak. Cudak od zadań specjalnych - od płoszenia wróbli i innego ptactwa.