Pamiętacie moje spotkanie z panem Stanisławem z Czułówka w polu? Pan Stanisław trochę opowiadał o Czułówku i zachęcał do rozmowy z panem Marianem, który ma być skarbnicą wiedzy o miejscowości. W końcu udało mi się go poznać - Marian Konik to nie tylko skarbnica wiedzy, to prawdziwy czułówkowski skarb. Nie dość, że sam jest chodzącą kroniką, kompendium wiedzy i miłośnikiem Czułówka to jeszcze społecznikiem i zna osoby, które pamiętają mnóstwo rzeczy sprzed lat. Poznaje mnie z panią Zofią Klimkowicz, której korzenie sięgają Rybnej.
Czas zacząć opowieści czułówkowskie - wojenne i powojenne.
Wróćmy do okresu wojny i budowy linii obrony B1. Bunkry, bunkry, bunkry... Miało ich być tak dużo, że do budowy ściągano masę pracowników z okolicy oraz mężczyzn ze Śląska, którzy jednak głównie ze względu na znajomość języka niemieckiego byli łącznikami pomiędzy miejscowymi a Niemcami, nadzorującymi pracę. W domu rodziców pani Zofii nocowali Ślązacy, nie było przecież możliwości by po pracy wracali do siebie.
Bunkry w Czułówku były również umiejscowione obok szkoły - dwa. Dziś nie ma po nich śladu, bo po wojnie (przełom lat 50 i 60-tych) polskie wojsko wykopało je i dziesiątki innych z okolicy i wywiozło do zabezpieczenia granicy na zachodzie Polski. Były również próby zlikwidowania dużych schronów z pól, ale tu pojawił się problem - schrony są tak dobrze zazbrojone w ziemi, że wszelkie próby wysadzenia ich skończyłyby się wysypaniem się szyb we wszystkich domach we wsi od siły ładunku wybuchowego. Budowano też dwie komory łączności - jedną drewnianą i jedną betonową, ale i po nich nie ma śladu, dowiaduję się tylko gdzie były.
Uciekający Niemcy zostawiali miny i ładunki wybuchowe zeskładowane w kilku miejscach. Byli mali ciekawscy śmiałkowie dosłownie igrający z ogniem, którzy zabawę z niewybuchami opłacili zdrowiem. Niemcy topili skrzynki z amunicją w studni. Pozostające przez długi czas w wodzie materiał ze skrzynek tak zanieczyścił wodę, że przez zardzewiałe rury nie była w stanie płynąć - ot, taka dywersja po latach,
Dziś nie ma co szukać pozostałości po okupancie w postaci materiałów wybuchowych czy amunicji - teren został oczyszczony przez saperów. Pozostały jednak bunkry linii B1, które mogą stanowić bardzo ciekawy szlak umocnień wojennych. Może warto ocalić kawałek historii wojennych i udostępnić je zwiedzającym skoro nie ma takiej mocy, która by je usunęła z ziemi bez uszczerbku w szybach?....
Bardzo dziękuję za całe zaangażowanie i poświęcony czas pani Zofii i pana Mariana, z pewnością się z nimi jeszcze spotkamy.