top of page

góra - opowieści

Zdjęcie autora: Marta ŁukaszykMarta Łukaszyk

Widoki z Wielkiej Góry na granicy Rybnej i Sanki na Głuchówkach zapierają dech w piersiach. Pola, chmury i te góry w oddali. Jest czym się zachwycać wiosną, latem, jesienią i zimą o każdej porze dnia. Ale opowieści z Wielkiej Góry są równie ciekawe. Sami się przekonajcie.


- Moja prababka Kunda pochodziła z Głuchówek z biednej chatki krytej strzechą, co się do ziemi chyliła. To było grubo ponad sto lat temu i była taka nędza, że nie miała za co iść na swoje. Wyjechała na saksy na zarobek za granicę. Daleko pojechali, płynęli statkiem do Danii. Wyjechali w kilka osób z tych stron, pracowali tam w rolnictwie. Potem jak trochę zarobili to wrócili już z dziadkiem. Kupili od dziedzica Miguły z Sanki kawałek lasu na Głuchówkach. Nie od Skąpskiego tego co przed wojną był, tylko od wcześniejszego, bo to dużo wcześniej było. Za wielkie pieniądze to kupili i wszystko co do pniocka kopaczkami wykarczowali. Długo to trwało. Postawili dom, stodoły, oborę, urodziły im się dzieci i stąd się domy tu na wierzchu góry wzięły. Babka się w tej Danii nauczyła kurzyć papierosy. Bardzo to lubiła, ale się nie przyznawała. Jak już była bardzo stara to robiła sobie jakieś skręty z liści i to paliła. Pamiętam ją jak idzie z pola z trawą dla królików czy liśćmi z buraków dla świni i wielkie dymy za nią idą. A my to jako dzieci podglądamy i nikomu nie możemy powiedzieć bo by byli źli, że o babce coś mówimy.


- W czasie kiedy w Orleju było wydobycie to ojciec wynajmował dwie izby kierownikowi kamieniołomu, jego żonie i córce. Oni zajmowali kuchnię i dużą izbę, a my się gnieździliśmy w małej. Mama im gotowała, prała, sprzątała. Pamiętam, że ich córka mogła spać długo a my jej zazdrościliśmy bo wcześnie rano musieliśmy gnać krowę na pastwisko. Wtedy wszyscy szukali zarobku i więcej ludzi na Głuchówkach najmowało domy kierownikom z kamieniołomu bo stąd było do Orleja najbliżej.


- Dziadek to był, jak się wtedy mówiło. rapsic. Wszystko robił po swojemu, nie bał się zaryzykować, babcia nie miała z nim łatwo. Opiekował się lasem należącym do majątku i choć w wojnę skonfiskowali im krowę to u nich głodu nie było, bo dziadek zawsze przyniósł do domu z lasu jakiegoś zająca czy kuropatwę. I właśnie w lesie spotkał raz trzy kobiety, które uciekły z transportu do Oświęcimia. Były strasznie przestraszone, kompletnie nie wiedziały gdzie są. Dziadek zabrał je do domu, tak żeby nikt nie widział, z babcią je nakarmili. Dali im jakieś stare ubrania, grabie i wcześnie rano udając, że idą do pola, dziadek zaprowadził je na pociąg do Regulic. Wszystkie przeżyły wojnę. Jedna była potem nauczycielką, druga wyjechała do Ameryki a trzecia wróciła do swojej wsi na Zamojszczyźnie. One z babcią potem do siebie do końca życia pisały listy. Miała największego pecha bo dwa razy była aresztowana przez Niemców podczas akcji wysiedlania Polaków z Zamojszczyzny. Raz zgarnęli ją do transportu kiedy brała wodę ze studni, ale przeżyła to wszytsko.


- Niedaleko miejsca, gdzie teraz jest wieża do telefonów komórkowych w czasie wojny też była wieża zbudowana przez Niemców. Zwykła drewniana wieża obserwacyjna. Przecież tu niedaleko była granica między Generalną Gubernią a Rzeszą a stąd mieli doskonały widok na kilka kilometrów i pilnowali czy nikt się od strony Brodeł czy Rusocic nie przekrada.


To miejsce to nie tylko widoki. Odwiedźcie je koniecznie.


* Na zdjęciu bohaterowie jednej z opowieści.

na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer
Copyright © Vivamus 2017-2025 All rights reserved
vivamus_element_preview.png
na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer na spacer
bottom of page