Wschody słońca i te krótkie chwile na początku jego dziennej wędrówki. Nie wiem czy to dobry moment na taki wpis, albo może teraz właśnie najlepszy? Kiedy biel za oknami i marzy się słońce w pełnej odsłonie?
Każdy inny, niepowtarzalny - w zależności od minut i sekund, ułożenia chmur, przejrzystości powietrza, miejsca skąd się robi.
Próbowałam kiedyś obliczyć ile ich doświadczyłam - choć to chyba najgorsze co można zrobić z porannym majestatem słońca - zliczyć, poddać statystykom. Najbardziej lubię słońce wynurzające się z mglistej kąpieli, w oparach, często w nich tworzą się kawałki, odłamki tęczy. W porannych kropelkach świat przewraca się do góry nogami. Chłód wstającego dnia zachęca do szybkich kroków i tylko od czasu do czasu do oglądania się za siebie by coś nie umknęło. Lubię ostatnie sekundy wyczekiwania na słońce. Czasem kiedy tak stoję marzną mi ręce i drepcę w miejscu by się rozgrzać a czasem mi tchu brakuje by dogonić wschód słońca, zwłaszcza pod górkę. Może to dziwne - ale wschody słońca znam w zdecydowanej większości tylko z Rybnej.
Mój czas, moje wschody słońca...
Zdjęcia wykonane w roku 2022