Od tygodnia, może dłużej, może krócej, słyszę jego śpiew.
Wieczorem, przed zachodem słońca, a także rano, zanim dzień na dobre się rozpocznie. Słyszę go tak wyraźnie, że mam wrażenie, iż jest na wyciągnięcie ręki. Czuję, że zdążę go zobaczyć, zanim odleci. Mimo to, nie potrafię go wypatrzyć, wyczuwam jedynie kierunek, z którego dochodzi jego głos. Raz z tego miejsca, za chwilę z innego. Melodyjny podobny do dźwięku fletu śpiew.
Kos. Jeden z najbardziej rozśpiewanych ptaków. Samiec to mały, czarny ptak z żółtym dziobem. Samice mają brązowawe upierzenie.
„Samiec kosa śpiewa z odsłoniętych grzęzawisk, przeskakując z gałęzi na gałąź, by znaleźć najlepsze miejsce do wyrażania swojego głosu. Często korzysta z dachów i anten telewizyjnych, aby jeszcze bardziej wyeksponować swoje śpiewy.
Niektóre podgatunki kosa potrafią naśladować dźwięki wydawane przez koty, ludzi i inne ptaki. Wydają także różnorodne sygnały alarmowe, które ostrzegają innych członków grupy o zbliżającym się niebezpieczeństwie." *
Wdzięczny śpiew małego niepozornego ptaka będzie mi towarzyszył aż do lipca.
