top of page
Zdjęcie autoraKinga

w leju na Orleju

Schodzę ze ścieżki, wchodzę na szlak. Mój własny szlak na dziś, albo na wczoraj, pewnie jeszcze na nie jeden raz kiedyś tam. Szlak wytyczony płynącą wodą. Nie dziś to kiedyś tam. Wodą robiącą sobie miejsce, spływającą z góry, błotnistą i kamienistą, pułapką. Dziś wodą schowaną tuż pod ziemią, pod liśćmi

Sieć odnóg i lejów. Kiedy wchodzę na ten szlak ze ścieżki z góry widzę rozległe bruzdy jak zmarszczki na twarzy staruszki Ziemi. Kiedy idę z dołu, Ziemia otwiera się przede mną. Wchodzę do leja i brnę do góry, widok otwiera się przede mną powoli, z każdym z trudem robionym krokiem. Zaglądam kamieniom w twarz. Widzę coraz to inne, niektórych nigdy wcześniej nie widziałam, jak zaklęte bryły ciemnego piasku, jak skulone resztki lawy, czasem wtopione w nie resztki zwierząt sprzed kilkuset milionów lat, drobne kawałki muszli. Bardzo mnie ten lej wciąga, mam ochotę przysiadać się na każdym większym kamieniu lub opierać na każdym powalonym drzewie i chłonąć wzrokiem wszystkie te cuda. Zazdroszczę wodzie, której niewidoczne nerwy płyną pod powierzchnią obmywając kamienie, których ja nie zobaczę. Dziś - ale kiedyś tam na pewno. W końcu ta strużka wody poradzi sobie ze wszystkim.



88 wyświetleń

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

a gdyby tak...

biała góra

bottom of page