top of page
Zdjęcie autoraKinga

w lesie na gigancie

Lasy otwarte. Można wejść, przejść i wąchać leśne kwiatki nie narażając się na mandat.

Kwaczała, Stare Dworzysko. Wchodzę w wąwóz, w którym jeszcze nie byłam. Jest taka masa zeszłorocznych liści, że robi się z tego pułapka - gdzie stawiam stopę tam się zapadam a pod liśćmi mokro. Do tego ślisko. To mnie zniechęca i wychodzę z tego wąwozu, przecinam pole i za chwilę jestem w kolejnym. Ten znam - Las Podgórze. Wychodzę na wysokości pola i idę strumykiem do góry. Na początku czeka mnie miła niespodzianka - znajduję kawałki skrzemieniałego drzewa. W końcu z tego słynie okolica, I z arkozy czyli gruboziarnistych piaskowców i zlepieńcy tworzących ściany wąwozu - za chwilę do nich dojdę.

Posuwam się dalej, jest idyllicznie - i to to też mnie myli. Postanowiłam dojść wąwozem do końca, zagłębiając się jeszcze w odnogę. Wąwóz tak dziwnie wygląda kiedy nie płynie nim woda. Płynie - przekonuję się kiedy zapomniawszy o warunkach w poprzednim stawiam stopę na suchych liściach. Noga zapada się po kolano, a stopa grzęźnie. No w czymś grzęźnie, a druga to samo równając z nią. Czuję, że buty (nieprzemakalne) nasiąkają wodą. Kolejne złudzenie - nie wodą tylko bagnem z grzęzawiska i nie nasiąkają tylko to wlewa się górą. Czuję lekką panikę, ale udaje mi się z tego wybrnąć. Patrzę na buty - no teraz to już prosto do auta, a tam są buty na zmianę. Jestem jednak już tak zmęczona, że co chwilę potykam i muszę odpoczywać. Na górze (wchodziłam z zupełnie innego miejsca) nie poznaję miejsca i nie wiem jak dojść do auta. Ustawiam drogę na mapie google w telefonie i znowu robi się nieprzyjemnie - 40 minut tą samą trasą, którą przeszłam... No najzwyczajniej w świecie nie przejdę, polegnę... Mokro i zimno w butach musiało jednak otrzeźwić umysł - idę polem do wyznaczonego miejsca - 5 minut. Jestem u celu!


120 wyświetleń

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

a gdyby tak...

biała góra

bottom of page